Nagle skrzydła zniknęły, kły też, znaczek powrócił do normalności, a na coli pojawił się motylek.
-N..nie bój się mnie tylko, proszę... mam tak odkąd założyłam tą colię. Zresztą to ona sama się założyła....- pociągałam nosem, skuliłam i zaczęłam się trząść tak, że zaczęły spadać książki.